niedziela, 16 listopada 2014

Weekendowe granie #2 + Recenzja AC Unity

Siemanko dziś postanowiłem sprawdzić najnowszą część serii Assassin's Creed oraz przedstawię wam moją opinię na jej temat. A więc...

Jakie jest twoje pierwsze skojarzenie z Wielką Rewolucją? Lud Paryża wyzwalający Bastylię czy przyciśnięta głodem biedota demolująca miasto w ślepym szale? To bez znaczenia. Assassin’s Creed: Unity pokaże ci miasto w rewolucyjnym chaosie, płonącymi barykadami i gilotyną ścinającą najpierw arystokrację, a później także samych rewolucjonistów. Przepiękny Wersal, majestatyczna katedra Marii Panny, u której stóp lud domaga się wolności, a jeśli przystaniesz na chwilę zobaczysz ludzi: zdesperowanych, przygnębionych,radosnych, wykrzykujących ideologiczne hasła i przemocą udowadniających swoje racje.

 

W historyczną rzeczywistość wmieszana jest historia zmagań Assasynów z Templariuszami, i chociaż działalność stronnictw przekłada się na historyczne wydarzenia, to w dalszym ciągu Unity mogłoby służyć jako znakomita pomoc naukowa w nauce historii tego okresu - choćby dlatego, że za sprawą gry ta historia i występujące w niej postacie ożywają: król Francji i król żebraków, Markiz de Sade i Robespierre, Napoleon i Vidoq wkraczają na scenę i zostawiają swój ślad w historii głównego bohatera Arno Doriana.
Wspinając się na 25 puktów widokowych francuskiej stolicy odkrywamy mapę Paryża ostatniej dekady osiemnastego wieku. Lud Paryża gromadzi się na placach i oblega budynki aktualnie sprawujących władzę. Barykady na ulicach, rewolucyjne napisy i dostrzegalne wszędzie ślady zniszczeń nie pozostawiają wątpliwości, że znaleźliśmy się w ważnym dziejowo momencie - słowem, idealna sceografia dla dramatu historycznego w jakim przyszło nam brać udział. Nie zamierzam zdradzać elementów fabuły, bo przechodząc Assasin’s Creed: Unity można się poczuć jak podczas oglądania hollywoodzkiej epopei.

 Recenzja gry Assassin's Creed: Unity - nowa generacja asasynów - ilustracja #2


Dość powiedzieć, że głównemu bohaterowi, Arno przyjdzie uczestniczyć w najważniejszych wydarzeniach tamtego czasu, a wisienką na torcie będzie oczywiście historia miłosna. Nie, fabularnie Unity daleko od wybitności, ale to kawał dobrej scenopisarskiej roboty - historia jest pełna konwencjonalnych rozwiązań, nie brakuje jej zwrotów akcji i jest na tyle obszerna, że za długo by trwało przedstawienie zawartych w niej wydarzeń w wersji filmowej. Fakt, że samo przejście głównego wątku zajęło mi 16 godzin - to po odliczeniu przemieszczania się między lokalizacjami poszczególnych misji, zadań dodatkowych i... całego czasu, który poświęciłem po prostu na rozglądanie się wokoło.
Kwintesencją serii Assassin’s Creed jest wspinaczka i skrytobójstwa - i tu od razu widać, że powrót na stary kontynent dobrze zrobił tytułowi. Paryż to nie dwukondygnacyjne baraki Bostonu i Nowego Jorku (z czasów wojny o niepodległość) - to zwarta zabudowa wysokich kamienic, idealna do tego, by niezauważalnie przemykać po jej dachach. Znakomitym posunięciem było pójście w stronę realizmu (względnego) i ustalenie, że elementy wspinaczki zarezerwowane są dla Asasynów. O ile więc wspięcie się na pięciokondygnacyjną kamienicę podczas ucieczki może być nieco problematyczne (prawie wszyscy wrogowie wyposażeni są w broń palną i chętnie się nią posługują), to już na dachu można czuć się bezpiecznie.

 Recenzja gry Assassin's Creed: Unity - nowa generacja asasynów - ilustracja #1

Na znaczeniu zyskał także poziom ulicy - sterowanie biegiem zostało znacznie poprawione i łatwiej teraz lawirować między przechodniami bez wpadania na nich. Rozprawiono się też z bolączką dwóch ostatnich Asasynów, czyli przypadkowym wbieganiem na ścianę - Arno w swobodnym biegu omija pomniejsze przeszkody, przeskakując nad lub prześlizgując się pod nimi, ale aby zaczął się wspinać na ścianę trzeba dodać kolejny przycisk. Takich, pozornie kosmetycznych zmian w mechanice jest całkiem dużo i widać, że zespół deweloperski wkłada wiele pracy w dopracowanie tego elementu.
Zupełną nowością jest "cień postaci", który powstaje w miejscu, w którym strażnik ostatni raz widział Arno, zanim stracił go z oczu. Dzięki takiej informacji znacznie łatwiej zorientować się, kiedy gubimy pościg - w danym momencie można skorzystać z kryjówki, lub wybrać jakąś boczną uliczkę oraz schować się w tłumie przed podejrzliwymi strażnikami.

 Recenzja gry Assassin's Creed: Unity - nowa generacja asasynów - ilustracja #2

W trakcie misji skradankowych cień przydaje się natomiast do zwabiania strażników - taki rodzaj zabawy w chowanego (najczęściej z zabójczym finałem). Dla równowagi, zniknęła możliwość przywabiania za pomocą gwizdania z ukrycia - widać twórcy doszli w końcu do słusznego wniosków, że możliwość niepostrzeżonego wycięcia w pień całego oddziału wojska jest zbyt dużym ułatwieniem.
W podchodzeniu przeciwników pomagają oczywiście też liczne gadżety, w większości znane z poprzednich części, jednak i tu nie obyło się bez kilku nowości. I tak bomby dymne, odwracające uwagę, oszałamiające i zawierające trujący gaz, cicha broń dystansowa, zwana tutaj “duchowym ostrzem” oraz strzałki berserkera potrafią znacznie ułatwić ciężką pracę asasyna. Korzystanie z nich będzie w dużej mierze uzależnione od ulubionego stylu gry - uniwersalne zasłony dymne doceni każdy, ale już z możliwości przebrania w dowolnego przeciwnika (w trakcie nie można nadto zbliżyć się do wroga, korzystać z wzroku orła, ani swobodnego biegu) skorzystają tylko "skradankowi eleganci".

 Recenzja gry Assassin's Creed: Unity - nowa generacja asasynów - ilustracja #3

Ciekawym wzbogaceniem środowiska jest otwieranie zamków - prosta minigra i wytrych na wyposażeniu mogą dać dostęp do niektórych skrzyń, a podczas misji otworzyć drzwi, które pozwolą np. ominąć straże lub stworzą nowe okazje do zabicia celu.
Creme de la creme Assassin’s Creed to oczywiście zamachy na wyznaczone cele, których w głównej fabule nie doliczymy nawet dziesięciu. Mało? Niezbyt pokaźną liczbę rekompensuje ich rozbudowanie. Oczywiście można "iść na żywioł", i nawet jest pewna szansa, że od razu nam się powiedzie, ale gdzie w tym zabawa? Do ukrytych w budynkach celów prowadzi wiele dróg - brama wejściowa, okno, podziemia, co kto lubi. A może mały sabotaż? Odwrócenie uwagi fajerwerkami lub pożarem, uwolnienie aresztantów, przekupienie pokojówki, żeby zostawiła otwarte okno czy podstawienie służącemu zatrutego wina - po jednorazowym przejściu mam pewność, że wiele aspektów umknęło mojej uwadze. Na szczęście każdą z misji głównych i pobocznych można powtórzyć, by zrealizować cele dodatkowe i przez to - oprócz satysfakcji - zyskać dodatkową nagrodę

Recenzja gry Assassin's Creed: Unity - nowa generacja asasynów - ilustracja #1


Choć zasadniczo wyeliminowano wiele absurdalnych elementów związanych z ukrywaniem się przed przeciwnikami, to w dalszym ciągu rozgrywka odbywa się w bardzo umownej konwencji, której poznanie - metodą prób i błędów - odkrywa dopiero arsenał możliwości asasyna. A już wielkim krokiem naprzód - dla Assassin’s Creed, bo przecież w grach skradankowych to kanon - jest działający wreszcie zasięg widoczności, pozwalający, przy posługiwaniu się skradaniem, elementami otoczenia i dystansem, skutecznie unikać wykrycia.
System walki w serii Assassin’s Creed często jest wymieniany jako jej pięta achillesową - od początku oparty na dwóch przyciskach, niewymagający dla miłośników akcji a irytujący, bezlitosnym karaniem błędów tych, dla których ważniejsza jest fabuła.

 Recenzja gry Assassin's Creed: Unity - nowa generacja asasynów - ilustracja #2


Unity rozprawia się w dużej mierze z oboma tymi problemami: nadal mamy wymierną przewagę w starciu w pojedynkę, czy nawet dwoma przeciwnikami, ale przy spotkaniu z pięcioma lepszym pomysłem będzie ucieczka, ewentualnie wykorzystanie któregoś gadżetu. Mocniejsi wrogowie potrafią fechtować tak sprawnie, że parowanie ciosów wymaga od gracza koncentracji, co może być trudne, jeśli z tyłu atakuje nas kolejny przeciwnik, a jeszcze inny celuje z broni palnej (nie można korzystać z żywych tarcz, a animacje ciosów specjalnych nie chronią już przed atakami).
Posługiwać możemy się różnymi rodzajami broni białej i palnej, ale zrezygnowano z możliwości podnoszenia broni przeciwników, a w danym momencie bohater może mieć przy sobie tylko po jednej sztuce z powyższych. Bronie drzewcowe i ciężkie świetnie sprawdzają się jako alternatywa dla miecza, oferując inną dynamikę walki, większe obrażenia i co niemniej ważne, nowe widowiskowe ciosy. Bo choć to może tylko estetyka, to w jaki sposób Arno wymachuje bronią nie wyglądało nigdy tak ładnie (o ile zadawanie smierci można oceniać w tych kategoriach).
Nie tylko broń, ale również ubiór tym razem ma znaczenie - chociaż w Assassins' Creed IV dodawał już pewne bonusy, tutaj każdy z pięciu elementów ubioru może posiadać szereg właściwości np. zmniejszających widoczność, czy ograniczających obrażenia przy upadku z wysokości.

 Recenzja gry Assassin's Creed: Unity - nowa generacja asasynów - ilustracja #3


Assassin’s Creed: Unity wiele wysiłku wkłada w to, by jako sandbox, po ukończeniu głównego wątku nie odejść w odstawkę. Misje dodatkowe, śledztwa, zagadki Nostradamusa i standardowe znajdźki powinny tego dokonać. Misje Nostradamusa to typowe zagadki środowiskowe - w których tajemnicze wersy mają nam podpowiedzieć lokalizację znaku,który musimy znaleźć - taka alternatywna wersja zagadek E.Nigmy z Batmana.
Znacznie ciekawszą opcją zatrzymania gracza są misje dodatkowe, zwane paryskimi opowieściami, których jest równe 50 i każda z nich to jakaś minihistoria.

 Recenzja gry Assassin's Creed: Unity - nowa generacja asasynów - ilustracja #4


Duży potencjał dostrzegam też w śledztwach - młody Vidoq - który dopiero w przyszłości zostanie sławnym detektywem, teraz jeszcze jako element dobrze zorientowanyw paryskim światku przestępczym zachęca do rozwiązywania tajemniczych morderstw - analizując dowody, przesłuchując świadków i na koniec oskarżając podejrzanego. Mechanika, chociaż bardzo uproszczona, daje możliwość opowiadania naprawdę ciekawych kryminalnych historii i liczę, że w przyszłość ten element zostanie jeszcze rozbudowany.
Assassin's Creed: Unity zrezygnował z walk między graczami na rzecz misji kooperacyjnych do czterech graczy. Podzielone zostały one na dwa rodzaje: zwykłe i kradzieże. Te pierwsze są bardziej różnorodne i jest ich nieco więcej - to misje przypominające te z single playera. Kradzieże polegają po prostu na wykradzeniu czegoś z określonego miejsca. Jak to działa? Świetnie, chociaż miałem okazję grać tylko z obcymi osobami, to już mogę sobie wyobrazić, jak byłoby przyjemnie ze znajomymi rozkładać konkretną misję na części pierwsze. Odwracanie uwagi i równoczesne zdejmowanie wrogów to tylko pierwsze pomysły - przyznam, że tak dużego potencjału do dobrej zabawy w mniejszym gronie znajomych nie czułem od Guardian of Light. Szkoda tylko, że tych misji jest tylko 18 - pozostaje liczyć, że "na razie".

 Recenzja gry Assassin's Creed: Unity - nowa generacja asasynów - ilustracja #1

W tej beczce miodu znalazła się jednak łyżka dziegciu. Nie, nie chodzi mi o bugi, choć w ciągu wielu godzin gry każdy się na nie natknie, mi nie zdarzyło się, by jakikolwiek realnie zakłócił rozgrywkę (ot, klient golibrody siedzi na niewidzialnym krześle, ktość chodzi dosłownie "30 cm ponad chodnikami", ktoś inny zapada się w powierzchnię mostu itp.). Bardziej mnie martwi poupychanie do gry tylu elementów nagabujących właścicieli gry do korzystania z innych usług Ubisoftu. I tak części skrzyń nie otworzymy bez aplikacji AC Unity Companion, a część nagród dostaniemy tylko dzięki aplikacji AC Unity Initiates. Duża część broni i ubioru zablokowana jest do czasu skorzystania z tych usług Ubisoftu, jakby niewystarczającym była konieczność posiadania konta uPlay. Rozumiem biznesowe uzasadnienie takich działań i pewnie dla niektórych będzie to czepialstwo, ale o ile mogę przystać na to, że punkty synchronizacji można zdobyć tylko podczas misji kooperacji, co ma zachęcić do wypróbowania tego elementu gry, to próba wymuszenia zakładania kolejnych kont na smartfonach jest dla mnie już pewną przesadą. A gracze z Windows Phone i Blackberry oraz ci ze słabszymi telefonami - aplikacja ma 446MB - o osobach nieposiadających smartfonów nie wspominając, mogą sobie popatrzeć na niebieskie skrzynie i bronie, których nie odblokują.
Assassin’s Creed: Unity to nie tylko w pełni udany powrót serii do Europy. Twórcy udowadnili, że te realistyczna scenografia w grach może być nie mniej ciekawa od fantastycznej, potwierdzili, że fabuły gier bez trudu mogą przyćmić hollywoodzkie epopeje, a przy tym przewyższyć je wartością merytoryczną. Ubisoft wykonał kawał solidnej roboty i przypomniał nam wszystkim, dlaczego potrzebujemy wysokobudżetowych produkcji wielkich studiów.

 Recenzja gry Assassin's Creed: Unity - nowa generacja asasynów - ilustracja #2



 Recenzja gry Assassin's Creed: Unity - nowa generacja asasynów - ilustracja #3


A tutaj na koniec gameplay mojego autorstwa. Życzę miłego oglądania :)



Źrodła:
http://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=10092

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz